Szafszawan to małe miasteczko u podnóży gór Rif, do którego jesteśmy pewni, że będziemy wracać. Z całego Maroko to właśnie to – niebieskie miasto zachwyciło nas najbardziej, zauroczyło, zaczarowało swoim urokiem i niepowtarzalnym klimatem, to także właśnie tam najbardziej wypoczęliśmy i zebraliśmy siły do dalszej pracy oraz do dalszych wędrówek po Maroko.
Do Szafszawanu nie łatwo trafić – my jechaliśmy z przesiadkami ponad 18 godzin, ale będąc już na miejscu stwierdziliśmy, że na pewno było warto przetrwać każde trudy podróży i że moglibyśmy jechać tam nawet dwa razy dłużej, aby znaleźć się z tym magicznym miejscu, w którym naprawdę można się zakochać. Teraz mamy już swoje własne, łatwiejsze ścieżki i trasy do tego pięknego miasta, ponieważ dokładnie rozeznaliśmy się w tej kwestii, aby chcąc następnym razem wrócić w te miejsce nie musieć przemierzać aż tak długiej drogi.
Po berbersku Szafszawan znaczy „patrz na szczyty” i faktycznie widoki na góry tam są piękne. Nad miejscowością tą góruje szczyt Jbel Meggou. Aby go zdobyć, należy wspiąć się na wysokość 1615 m n.p.m. – trasa taka zajmuje około 6 godzin, więc osoby lubiące wspinaczkę i górskie wędrówki z pewnością nie będą się tu nudzić. Jest to także w przeciwieństwie do innych marokańskich miast – bardzo czyste miasto z górską wodą o niesamowitej czystości.
Nie wspomnieliśmy jeszcze, że Szafszawan to niebieskie miasto – dosłownie całe spowite w różne odcienie błękitu, turkusów i granatów. Szafszawan to także miasto z najbardziej niezwykłym światłem, jakie można sobie wyobrazić – dla każdego fotografa takie światło to raj i pewnie dlatego było nam w tym miejscu tak cudownie. Całe miasto i medyna to istne niebo na plenery fotograficzne i naszym marzeniem jest, aby jeszcze tam wrócić właśnie po to, aby zrobić więcej zdjęć, poznać jeszcze więcej zakamarków, jeszcze więcej maleńkich ścieżek kończących się niewiadomo gdzie, a najczęściej na maleńkich podwórkach również niebieskich przed pięknie rzeźbionymi i kutymi drzwiami prowadzącymi do czyjegoś domostwa. W Maroku starą część miasta określa się mianem mediny. W Chefchaouen jest to istna plątanina wąskich i krętych niebieskich uliczek, upstrzonych ozdobnymi drzwiami, kutymi kratami w oknach, tajemniczymi przejściami, maleńkimi restauracyjkami, magicznymi sklepami z dywanami, w których można znaleźć unikatowe stare aparaty i obiektywy.
Szafszawan to także niezwykle mili i uśmiechnięci ludzie, którzy bardzo cenią tradycję, kulturę i swoją religię. Miasto od wieków było uważane za święte – głownie ze względu na to, że właśnie tam znajdowało się wiele grobów „marabutów”, czyli świętych mężów. Miasto, nazywane także Xauen, było zamknięte dla niewiernych – w razie złamania tego zakazu każdemu groziła nawet kara śmierci. Mimo że dziś niemuzułmańscy turyści są tu mile widziani, meczety wciąż pozostają dla nich zamknięte i nie są udostępnione do zwiedzania, ale można zerknąć przez otwarte drzwi do ich wnętrza. Jeszcze w dawnych latach w Szefszawanie posługiwano się starym kastylijskim dialektem, który nie był używany od prawie 400 lat i zarówno do tej pory w nawet większym stopniu niż francuski słyszy się język hiszpański.
Bardzo ciekawe są historie osób, które chciały przedostać się do Szafszawanu, kiedy jeszcze granice miasta były zamknięte dla obcych, czyli aż do 1920 roku. Udało się to tylko trzem osobom. Jednym z nich był francuski podróżnik i zakonnik Charls de Foucauld, który w 1883r. wszedł w przebraniu do miasta na godzinę (później tez utworzył słownik francusko-tuareski). Kolejnym był brytyjski korespondent „The Times” Walter Harris, który trafił tu sześć lat później i omal nie zginął, kiedy rozwścieczeni mieszkańcy przeczesywali teren w poszukiwaniu „chrześcijańskiego psa”. Trzecim był Amerykanin William Summers – niestety nie przeżył – został on otruty przez miejscowych.
Tym razem tylko część opowieści o tym cudownym mieście, ponieważ dziś pokażemy zdjęcia, gdzie kolor niebieski gra główne skrzypce i ładnie komponowało się to w zgrabną dość jednolitą kolorystycznie całość. W następnym poście Szefszan w innych barwach…
2 komentarze
Oglądam Wasze zdjęcia jak kolejny odcinek baśni, której nie ma się nigdy dość…
Nieziemski klimat…